Barbara Karska przez 7 lat cierpiała z powodu napadów silnego lęku. Podczas ataku paniki kobieta trzęsła się nawet przez kilka godzin, całe jej ciało drżało tak, że momentami nie mogła ustać na nogach, miała zaburzenia widzenia. Była wtedy daleko od Boga. Pracowała w jednej z londyńskich korporacji. Dużo podróżowała, niczego jej nie brakowało, ale w sercu wciąż odczuwała pustkę.

– Zaczęło się nagle w 2008 r., tuż po moim nawróceniu. Wcześniej byłam mocno zaangażowana w religie Wschodu i wróżbiarstwo. Zdarzały się dni, że nie mogłam normalnie pracować, bo lęki przychodziły nagle i odcinały mnie od rzeczywistości – wspomina w rozmowie z tygodnikiem Bliżej Życia z Wiarą.
O św. Szarbelu usłyszała po raz pierwszy w 2014 r. Jej wspólnota zapowiedziała, że na rekolekcjach będzie rozdawany olej tego świętego. Barbara została nim namaszczona. Modliła się, aby mieć taką pokorę, jaką miał libański mnich.
– Miałam poczucie, że jestem pyszna. Podczas wyjazdu służbowego miałam sen. Poprosiłam spowiednika, aby pokazał mi, co zrobić, żeby być pokornym. Duchowny wyszedł z konfesjonału i podał mi obraz z wizerunkiem św. Szarbela. Powiedział mi, abym się do niego modliła, bo on na pewno mi pomoże – wyjaśnia kobieta.
Kiedy się obudziła, miała pewność, że uzyska wsparcie z nieba. Przyznaje, że wcześniej nie interesowała się życiem świętego. Potem to się zmieniło. Barbara czuła, że św. Szarbel zaprasza ją do nawiązania bliższej relacji. – Przed nawróceniem, to było rok po śmierci Jana Pawła II, przyśniło mi się, że Ojciec Święty wyciągnął mnie z tłumu i pocałował w czoło. Wtedy sądziłam, że nie jestem godna takiego gestu. Po latach, kiedy pojechałam pierwszy raz do Libanu, uświadomiłam sobie, że chodzimy śladami papieża Polaka, który pielgrzymował po tym kraju w 1997 r. – tłumaczy.
Kobieta zrozumiała, że to Jan Paweł II zaprowadził ją do św. Szarbela. Gdy była w kościele na adoracji, zauważyła ulotkę ze zdjęciem libańskiego mnicha wraz z numerem telefonu. Zadzwoniła i okazało się, że to biuro pielgrzymkowe, które organizuje wyprawy do Libanu. Nie zdecydowała się jednak na wyjazd. – Było za drogo i termin mi nie odpowiadał – wspomina.
Dwa miesiące później na jej skrzynkę mailową wpłynęło zaproszenie na pielgrzymkę do Libanu. – Okazało się, że tym razem wyjazd odbywał się w terminie mojego zaplanowanego urlopu – tłumaczy Barbara. Bała się jednak, że dostanie ataku lęku, brakowało jej nadziei na uzdrowienie. – Byłam na wielu Mszach św. o uzdrowienie, uczestniczyłam w terapiach, ale to wszystko nie przynosiło wymiernych skutków – dodaje.
Coś ją jednak ciągnęło, aby udać się w podróż. To był sierpień 2015 r. Każdego 22. dnia miesiąca szła tam szczególna procesja z pustelni, w której żył mnich, do jego grobu znajdującego się w klasztorze w Annaya. W autobusie kobieta zorientowała się, że nie wzięła saszetki z lekami. – Zatrzymałam pojazd i poprosiłam, abyśmy wrócili do hotelu. Kiedy wbiegłam do pokoju, usłyszałam w sercu głos: „Nie potrzebujesz ich” – opowiada.
Postanowiła zaufać. Cały dzień nie brała leków. Modliła się i prosiła Boga, aby ją uzdrowił. – Gdy uklęknęłam przy grobie św. Szarbela, poczułam, że zbliża się napad lęku. Osunęłam się na ziemię i wpadłam w panikę. Nie miałam ze sobą leków. Silny atak jednak zamiast eksplodować, jak zawsze, po prostu minął. Usłyszałam ponownie ten głos w sercu: „Jesteś uzdrowiona” – wspomina Barbara.
Kobieta obiecała św. Szarbelowi, że wróci do Libanu, aby podziękować za otrzymaną łaskę. Lęki już się nie pojawiły. Z medycznego punktu widzenia choroba zniknęła. Barbara mówi, że świętemu mnichowi zawdzięcza nie tylko to uzdrowienie. Rok później, w Libanie, dopadło ją silne zapalenie pęcherza. Leki przeciwbólowe nie pomagały. Jej libańska przyjaciółka, Rita, poradziła, aby Barbara zmieszała ziemię z grobu mnicha z wodą z Bekaa Kafra – groty, gdzie bije cudowne źródełko. Po odmówieniu modlitwy i wypiciu przygotowanej mikstury wszystkie dolegliwości ustąpiły.
Kobieta postanowiła, że zrezygnuje z pracy – dotychczasowa nie przynosiła jej już satysfakcji. Nie miała jednak żadnego planu na życie. Zaczęła pracować jako coach chrześcijański. Mówi, że to Bóg, bazując na jej umiejętnościach i zdobytym wykształceniu, wymyślił jej nowy zawód.
Barbara założyła swoją firmę. – Gdyby nie uzdrowienie, nie zdecydowałabym się na odejście z pracy – podkreśla. Na sesje coachingowe zgłaszają się do niej osoby, które poszukują zatrudnienia, chcą rozeznać talenty, kompetencje zawodowe i umiejętności. – Podczas sesji oddaję prowadzenie Duchowi Świętemu i staram się być narzędziem w rękach Boga – dodaje.
Barbara Karska prowadzi apostolstwo św. Szarbela, założyła w mediach społecznościowych profil pn. Cuda Św. Charbela z Libanu. Organizuje pielgrzymki do Libanu, gdzie była świadkiem wielu łask i cudów. – Dzięki temu, że Bóg mnie uratował, mogę pomagać innym osobom. Czuję, że jestem otoczona opieką św. Szarbela i przez jego wstawiennictwo dostałam nowe życie – mówi.
NOWENNA DO ŚW. SZARBELA – ZOBACZ TUTAJ
Źródło: Niedziela